poniedziałek, 25 stycznia 2016

Jak to wszystko się zaczęło

Parę tygodni temu natrafiłam na filmik, w którym pewien mężczyzna udowadnia, że każdy umie rysować.

"When I say 'draw', I'm not saying we're all going to draw like Michelangelo. We are not going to be painting the Sistine Chapel's ceiling." ~ Graham Shaw

Zaopatrzyłam się w kartkę, ołówek i zaczęłam oglądać. Filmik jest bardzo interesujący, m.in. ze względu na interakcję z widownią, jak i ze zwykłym widzem oglądającym filmik. Od razu ma się chęć rysowania, przynajmniej ja tak to odczułam. Rysowałam razem z prowadzącym i zakochałam się w prostocie tych rysunków.

Oto filmik:

A tutaj efekty mojego zaangażowania:



Jak widzicie wystarczyło trochę kresek, kółek, bądź innych bazgrołów i mamy postać.
Zachęcam do obejrzenia filmiku i użycia odrobiny wyobraźni :)

niedziela, 24 stycznia 2016

Powrót do przeszłości

Sprzątając w pokoju natrafiłam na moje stare rysunki. Szkoda było je wyrzucać, zatem dobre kilka lat przetrwały. Jeśli dobrze pamiętam to narysowałam to parę lat temu, jeszcze chyba w podstawówce. Ach, na wspomnienia mnie teraz wzięło.

Pierwszym rysunkiem, za który wzięłam się bardzo poważnie i do dzisiaj jestem z niego dumna, jest ozdobna świeca. 


Jak na 11-letnie dziecko to całkiem nieźle. 
Byłam tak zachwycona tym rysunkiem, że postanowiłam rysować wszystko co mi wpadnie w oko. Niestety chyba za bardzo doceniłam moje zdolności i już następne rysunki nie są tak dobre jak powyższy. 

(ozdoba świąteczna - bałwan na patyku, dosłownie mówiąc)

(lalka z mojej ulubionej książki z czasów dzieciństwa - czyli "Mała księżniczka")

(mówiłam, że rysowałam wszystko co wpadło mi w oko - storczyk)

sobota, 23 stycznia 2016

Z linią na spacerze

"Rysowanie jest jak wyprowadzanie linii na spacer" ~ Paul Klee

Nie mogłam się doczekać aż wykonam to zadanie. Niestety nie postąpiłam według wskazówek i nie wyszłam na spacer. Zostałam w domu i postanowiłam naszkicować rzeczy mnie otaczające. Pewnie w najbliższym czasie wybiorę się na miasto, zatem wtedy drugi raz wezmę się za to zadanie. Przecież nie jest powiedziane, że mogę tknąć jedno zadanie wyłącznie raz!




Kwiat; mój brat (tak, bez twarzy, to jeszcze nie ten etap rysowania) wśród poduszek; wieszak na ubrania; biurko - aktualnie porządek na nim, ale tak na co dzień nie wygląda - wraz z książkami; miska z owocami i na koniec, skoro byłam już w kuchni, postanowiłam zrobić herbatę. 
Na początku bałam się tego zadania. Kilka razy zaczynałam, nie potrafiłam za pomocą jednej kreski narysować tych rzeczy. Jednak szkicując wieszak już się oswoiłam z tym i ciągnęłam ołówkiem po kartce bez wahania, bez zastanowienia.  

Mówię Wam, taka zabawa przy tym była, pewnie jeszcze nie raz będę coś takiego robić. Można się odstresować. Nie trzeba być mistrzem rysunku, jak widać. 

piątek, 22 stycznia 2016

Podręczny szkicownik

Moja mama właśnie przyszła do mnie i dała do ręki zwykły czarny zeszyt. Stwierdziła, że ona i tak go nie potrzebuje. Że chciała zeszyt do adresów, więc notatnik jej się do niczego nie przyda.
Momentalnie, gdy go zobaczyłam, pomyślałam, że to będzie dobry notatnik do rysunków.
Zwykły, czarny, mniej więcej w rozmiarze A5. Idealnie!
Kilka rysunków już zdobi strony. "Rysunki"... to chyba za dużo powiedziane. Jakieś małe szkice i tyle. Ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? 


Naprawdę polecam takie rozwiązanie. Można coś narysować gdziekolwiek się jest. Ja wiem, że będę go ze sobą nosiła prawie wszędzie!

Coś innego, czyli rodzinne bazgrolenie

Mój brat chyba posiada duszę artysty. Ciągle chwyta kredki w swoje małe rączki i koloruje. Oczywiście nie są to żadne konkretne rysunki, jednakże sama chęć już jest jakimś krokiem.
Wczoraj wieczorem postanowiłam usiąść z małym przy stole, dać mu kartkę, kredki i zobaczyć co z tego wyjdzie. Od razu spojrzał na mnie i zachęcił, żebyśmy razem pokolorowali. Nie mogłam mu odmówić, zatem chwyciłam kredkę w dłoń i szaleńczo malowałam. 


czwartek, 21 stycznia 2016

Dźwięki i wizje

I zrobione.
Pierwsze zadanie wypełnione. Nie jest to jakieś arcydzieło, ale najważniejsze, że się świetnie przy tym bawiłam!
Otóż zadaniem moim było przyczepienie kartki (w moim przypadku sześć złączonych ze sobą kartek A4 - chciałam mieć większe pole popisu) do ściany, włączenie muzyki - najlepiej instrumentalnej - i za pomocą ołówka rysować, bazgrać czy jak to inaczej nazwiecie. 

Włączyłam piosenkę "Can't stop" Red Hot Chilli Peppers (instrumentalną wersję oczywiście) i odpłynęłam. 
Nie wiedziałam co robię, ołówek sam poruszał się po kartce. W poleceniu jest napisane, żeby nie odrywać ołówka od kartki, niestety mnie czasami pod wpływem emocji nie udało się go utrzymać w kontakcie z kartką. W dodatku w połowie utworu ołówka już nie było... tak bardzo go przyciskałam. Jednakże to nie przeszkodziło w dalszej zabawie. 

Oto efekt końcowy:





Tak jak już wspomniałam, nie jest to żadne dzieło sztuki. Nie ma w tym żadnej reguły, nic co mogłoby zwrócić większą uwagę. Ale to jest właśnie w tym najlepsze. Obraz wywołuje we mnie te same emocje, które towarzyszyły mi w trakcie bazgrania. Jest to bardzo ciekawe doświadczenie, polecam! 



Początek przygody z "Po prostu rysuj"

Na święta dostałam od wujostwa kartę podarunkową do Empiku. Postanowiłam, że wykorzystam tę kartę trochę inaczej niż zawsze. Zazwyczaj kupowałam jakąś książkę, ale teraz poszłam krok do przodu i zamówiłam kurs rysunku. Jak byłam mniejsza bardzo lubiłam rysować, jednak w końcu doszłam do wniosku, że po co mam marnować czas skoro i tak mi to nie wychodzi... To był wielki błąd! Wiadomo, że nie będę rysować jak niektóre moje koleżanki. One praktycznie nic nie muszą robić, a ładnie rysują. Niektórzy mają po prostu do tego talent.
Ja postanowiłam temu "talentowi" trochę pomóc i zabrałam się za ten kurs. Książka zawiera ciekawe zadania do wykonania. Zadecydowałam, że nie będę psuła samej sobie tej niespodzianki i przeczytałam tylko kilka zadań. Niech reszta pozostanie tajemnicą, którą będę powoli odkrywać :)